wyjazd na wojnę. Przysięgam ci jednak, że mówił jak dwo

wyjazd na wojnę. Przysięgam ci mimo wszystko, że mówił jak dworzanin ze swoją królową, a nie jak kochanek z kochanką. Znają się przecież, odkąd byli nowo-upieczeni, i jeśli nawet nie mogą zapomnieć, że kiedyś kochali się tak, jak to przydarza się ludziom tylko raz w życiu, nie możesz im posiadać tego za złe. To ty jesteś jego żoną, Elaine, i po tym, co mówił, kiedy prosił, bym przekazała ci wieści, widać, że szczególnie cię lubi. – A ja przysięgałam, że tym się zadowolę i nie będę żądała więcej, fakt? – Elaine pochyliła głowę, a Morgiana widziała, jak mruga zawzięcie, żeby się nie rozpłakać. nareszcie uniosła twarz. – Ty, która miałaś tylu kochanków, czy kiedykolwiek zaznałaś tego, co znaczy miłość? poprzez chwilę Morgiana poczuła się ogarnięta dawnym szaleństwem, szaleństwem miłości, które opanowało ją i Lancelota na zalanym słońcem wzgórzu w Avalonie, szaleństwem, które rzuciło ich sobie w ramiona, które nadal od nowa zbliżało ich do siebie, wszystko skończyło się goryczą... mocą woli oddaliła te wspomnienia i napełniła umysł myślami o Accolonie, który od nowa wzniecił w jej sercu i ciele słodycz bycia partnerką, kiedy już czuła się stara, opuszczona, martwa... który przywrócił ją Bogini, który zrobił z niej znów kapłankę... czuła, jak poprzez jej twarz przebiegają purpurowe rumieńce. Powoli skinęła głową. – Tak, potomek, poznałam to, wiem, co znaczy kochać. Widziała, że Elaine ma energię zadać jej jeszcze sto pozostałych pytań, i pomyślała, jak to by było świetnie móc podzielić się wszystkim z tą jedyną partnerką, która była jej przyjaciółką, odkąd opuściła Avalon, do której współmałżonków sama doprowadziła, ale powstrzymała się. Zachowanie tajemnicy było częścią mocy kapłanki, a mówienie o tym, co wiedziała ona i Accolon, byłoby wyniesieniem tego poza magiczne królestwo, zrobiłoby z niej jedynie niezaspokojoną żonę, wkradającą się do łoża swego pasierba. w miejsce tego powiedziała: – teraz Elaine okazuje się coś innego, o czym musimy pogadać. Pamiętasz, złożyłaś mi przysięgę, że jeżeli pomogę ci zdobyć Lancelota, dasz mi to, o co cię poproszę. Nimue skończyła pięć lat, okazuje się na tyle duża, by ją oddać na wychowanie. Jutro jadę do Avalonu. Musisz ją przygotować, by mi towarzyszyła. – Nie! – Był to niekrótki krzyk, niemal skowyt. – Nie, nie, Morgiano, nie mówisz poważnie! Tego właśnie Morgiana się obawiała. teraz zmieniła głos na ostry i stanowczy. – Elaine, przysięgłaś. – Jak mogłam przyrzec potomek jeszcze nie narodzone!? Nie wiedziałam, co to znaczy, och nie, nie moja córeczka, nie moja córeczka, nie możesz mi jej zabrać, okazuje się ta mała! – Złożyłaś przysięgę – powtórzyła Morgiana. – A jeśli odmówię? – Elaine wyglądała jak wściekła kotka, gotowa, by bronić własnych kociątek przed złym psem. – Jeżeli odmówisz – głos Morgiany był znów spokojny, jak zawsze – to kiedy Lancelot powróci do domu, usłyszy ode mnie, jak było ukartowane jego małżeństwo, jak płakałaś i błagałaś mnie, bym rzuciła na niego urok, tak by odwrócił się od Gwenifer do ciebie. On sądzi ciebie za niewinną ofiarę moich czarów, Elaine, i wini mnie, a nie ciebie. Czy ma poznać prawdę? – Nie uczynisz tego!? – Elaine była biała z przerażenia. – Przekonaj się – powiedziała Morgiana. – Nie wiem, jak chrześcijanie traktują przysięgę, lecz zapewniam cię, że między tymi, którzy czczą Boginię, bierze się ją z całą powagą. oraz tak ja potraktowałam twoją. Czekałam, aż będziesz dysponowała następną córkę, ale wedle danej poprzez ciebie przysięgi Nimue okazuje się moja. – Ale... ale co się z nią stanie? To chrześcijańskie potomek... jak mogę ją odesłać od mamy do... do świata pogańskich czarów... – Mimo wszystko ja jestem jej krewną – powiedziała Morgiana łagodnie. – Od jak dawna